10/18/2008

53. Niech leży!

Widziałem taką scenkę:
Pan średnio na bani wchodzi do autobusu. Ma przy sobie wózek z (jak się domyślam) ciężkim żelastwem i torbę z reprodukcją słynnego obrazu i czymś tam jeszcze. Staje w kącie przeznaczonym dla wózków dla dzieci i inwalidzkich (autobus to był neoplan). No i zaczyna się: wózek upada ten go podnosi prawie sam się przy tym nie wywala wieszając się na poręczy. Poprawia wózek - jedna z nóżek się przekręciła - stawia go. Ten znów upada. Podnosi go. Coś przy nim grzebie schylając się. Autobus hamuje i gość ląduje tyłkiem na reprodukcji. . . Po chwili wózek znów ląduje na ziemi. Ten próbuje go podnieść ale sam ląduje na ziemi. . .
Sytuacja powtarza się.
Byłoby to nawet zabawne gdyby nie dotyczyło człowieka.

Potraktowałem tą scenkę jako bardzo dobrą parabolę pewnego aspektu Życia. Ale zanim zaczniemy jedna uwaga:

Gdyby koleś nie podnosił wózka ale kopnął go w kąt autobusu (albo go tam zawiózł i położył) wszystko byłoby OK - upadło, niech leży!. Efekt byłby ten sam, a zachodu dla niego mniej.

Każdy (Sprawa czystej statystyki. Jeśli problemy mają jakiś rozkład losowy w czasie to są okresy kiedy jest ich więcej i są okresy jest ich mniej.
Czasem jest ich za dużo. miewa takie okresy w życiu - ma za dużo spraw na głowie nie wszystkiego dopilnuje. Nagle coś się psuje jakaś sprawa jest kompletnie zawalana, coś się rozpadło - nie zawsze warto to podnosić. Upadło niech leży! Złe już się stało. Nie trzeba tego naprawiać teraz kiedy i tak za dużo rzeczy jest na głowie, można skoncertować się reszcie rzeczy która się nie rozpadła. Naprawi się jak się skończy kryzys.

Inaczej można skończyć w stanie permanentnego kryzysu - ciągle się coś rozpada, ciągle się marnuje siły na naprawę. . .

9/01/2008

52. Zabawa

Ludzie czasem mówią mi że za nigdy nie wiedzą kiedy żartuje a kiedy mówie poważnie.
Kupiłem sobie niebieski kawałek rzemyka i oplotłem go sobie wokół lewego nadgarstka.
Mam problem z takimi ozdobami - z takimi ograniczeniami - wszak coś każda ozdoba, szczególnie permanentna - niezdejmowalna jest rodzajem więzu. Problem polega na tym że strasznie je gubie/niszcze.

Bawiłem się z psem, pies leżał na łóżku a ja delikatnie waliłem go po łapach a on zębami próbował łapać moje dłonie (chyba taka ludzko-psia wersja gry w łapki :)).

Nagle zęby psa zachaczyły o rzemyk i go przerwały.
Morał: w zabawie łatwo zrzucić ograniczenia.

Śmiejąc się mogę powiedzieć dużo więcej niż na poważnie.

8/19/2008

48. Doskonałość

Dążenie do doskonałości jest dążeniem do samozagłady.

Czym jest doskonałość? Stanem w którym każda zmiana jest zmianą na gorsze.

Nawet dążenie do nieosiągalnej perfekcji (dążenie asymptotyczne) jest destrukcyjne. Z czasem coraz większej ilości pracy towarzyszy coraz mniejszy efekt.

Tam gdzie jedni wolą biec po asymptocie, ja wolę biec po krzywej nieograniczonej, po wykładniku....

Gdzie? W nieskończoność.

8/18/2008

49. Skala

'Po wieki wieków'

Bóg chrześcijański (bóg filozofów w każdym razie) jest dla mnie bardzo chudy - jego wizja przypomina klasztorną celę - mało ozdobników, mała skala. Jest prostszy niż świat który stworzył - definiowany przez wszechmoc, wszechwiedzę...

Jest tak nieskomplikowany że jego istnienie może być niepodległe wierze, a dowiedzione rozumowo. Nie ma faktury.

Całe chrześcijaństwo jest (w warstwie tekstualnej) suche, schematyczne, zimne. Widać że było stworzone niejako na zamówienie, w bardzo krótkim czasie.Zgaduje że stwarzanie mitologii chrześcijańskiej odbywało się w jakoś tak w średniowieczu - wcześniej ze względu na małą ilość wiernych, jak i ich duże rozproszenie wśród pogan, raczej nie było ani takiej potrzeby ani możliwości, a potem całą religię 'zamrożono' w książkach. Chrześcijaństwo nie miało czasu wytworzyć bogatej mitologii.

A jaki mały rozmach ma ta mitologia. . .
'Wieki wieków' czyli więcej niż 10.000 lat. Jadeitowy cesarz poddał się kiedyś 3 200 próbom z których każda trwała 3 miliony lat!

Mrożenie historii

Jeśli teksty religijne są dyktowane przez Boga to oczywiste jest że trzeba je traktować jako coś świętego, doskonałego, co można tylko zepsuć. Dlatego w świecie chrześcijańskim w ogóle nie ma czegoś takiego jak żywy zmienny przekaz ustny - legendy nie mogą żyć, ewoluuować, zmieniać się, muszą zostać spisane i zaklęte w kamień.

W średniowieczu możliwe że opowiadano bajki o Rycerzach, czy Księciach (choć pewnie raczej o Piekarzach, czy chłopach), dziś też opowiada się bajki z tego okresu. Nie ma bajek (albo jest ich mało) o politykach, księgowych i tak dalej. Bajki oddaliły się od życia (albo inaczej: życie oddaliło się od bajek które zaklęto w kamień).




3/05/2008

Czy można odrzucić filozofa na podstawie jego biografii.

Wielu uznaje że nie. Że liczą się tylko Słowa, i że Słowa są (po zaistnieniu) są samistne i oddzielne od pisarza.

I once had a Tai Chi instructor who explained the difference
between Chinese and Western medicine thus: “Western
medicine is based on corpses, things that you discover by
cutting up dead bodies and pulling them apart. Chinese
medicine is based on living flesh, things observed from vital,
moving humans.”

The explanation, like all good propaganda, is stirring and
stilted, and not particularly accurate, and gummy as the hook
from a top-40 song, sticky in your mind in the sleep-deprived
noontime when the world takes on a hallucinatory hypperreal
clarity. Like now as I sit here in my underwear on the roof of a
sanatorium in the back woods off Route 128, far enough from
the perpetual construction of Boston that it’s merely a cloud of
dust like a herd of distant buffalo charging the plains. Like now
as I sit here with a pencil up my nose, thinking about
homebrew lobotomies and wouldn’t it be nice if I gave myself
one.

Deep breath.

The difference between Chinese medicine and Western
medicine is the dissection versus the observation of the thing in
motion. The difference between reading a story and studying a
story is the difference between living the story and killing the
story and looking at its guts.

School! We sat in English class and we dissected the stories
that I’d escaped into, laid open their abdomens and tagged their
organs, covered their genitals with polite sterile drapes,
recorded dutiful notes en masse that told us what the story was
about, but never what the story was. Stories are propaganda,
virii that slide past your critical immune system and insert
themselves directly into your emotions. Kill them and cut them
open and they’re as naked as a nightclub in daylight.

The theme. The first step in dissecting a story is euthanizing it:
“What is the theme of this story?"

Let me kill my story before I start it, so that I can dissect it and
understand it. The theme of this story is: “Would you rather be
smart or happy?”
-- Cory Doctorov "Eastern Standard Tribe" z http://craphound.com/est/ BTW: Jest świetny!



Po pierwsze ten cytat wskazuje różnicę między czytaniem ksiażki a egzegezą (hermeneutyką? - dalej nie wiem co to słowo znaczy) tekstu. Ale to jest oczywiste i widoczne, a dżentelmeni nie rozmawiają o oczywistościach.

Moje myśli poszły innym torem - życie książki jest jakoś powiązane z życiem autora, a w każdym razie powinny być. Ja staram się nie budować barier pomiędzy mną a tekstem, staram się żeby tekst który piszę był zgodny z tym co myślę o świecie (a z innych powodów staram się żeby to co myślę o świecie było zgodne z tym jak w nim działam). Staram się żeby życie zawarte w książce było moim życiem. W ten sposób wiem o czym piszę oraz uznaję że piszę rzeczy, które raczej zmienią świat na lepsze, bo uznaje że jaki-bym-nie-był to wystaję ponad przeciętną (i to nie tyle w sensie jakichś możliwości, ale sposobów myślenia). Jeśli ktoś będzie czytać moją biografię i okaże się że jednak jestem życiową dupą zdyskwalifikuje to moją filozofię.

A co z filozofami których książki są od ich życia odseparowane? Nie wiedzą o czym piszą.

2/29/2008

Rytuał

Rytuał jest na pewno bliski aświadomości. Uświadomiony rytuał jest słabszy. Mając świadomość celu rytuału można z nim efektywnie walczyć. Z drugiej strony świadome przeżywanie rytuału, będąc z nim w zgodzie jest lepsze niż jego nieświadome przeżycie.

Oczywiście dotyczy to rytuału będącego jednostko-centrycznym, który nawet jeśli jest rytuałem odbywanym w grupie to ma na celu dobro każdej jednostki (dobro gryupy jest otrzymywane tylko poprzez sumę dobrego oddziaływania na jednostki).

Są też rytuały grupowe - mające na celu dobro grupy (a dobro jednostki otrzymuje się tylko poprzez wzmocnienie gryupy [dobrym miernikiem typu rytuału jest to czy jest on dobry dla jednostek, nawet jeśli odejdą one z grupy]). I w tych świadome ich przeżycie wcale nie daje żadnego zysku...

Przykładem pierwszego mogą być rytuały hacerskie, drugiego wszelkie otrzęsiny. Pierwsze jeśli wzmacniają grupę to wzmacnjają ją poprzez dawanie jakiejś siły członkom, drugie wiążą ją dzięki przejściu przez tą samą traumę.

Wolność

Czy szczęście to wolność do realizacji wartości, czy wolność to wolność od ograniczeń.

Jest też trzeci rodzaj wolności. Jeśli mamy czelność pytać jak ma się wolność i determinizm, to przecież determinizm, w sposób oczywisty nie narusza obu tych rodzajów wolności - determinizm nie uniemożliwia mi realizowania moich wartości, w żaden sposób mnie nie ogranicza (robie co chce. . ., determinizm 'ogranicza' co najwyżej co chce).

Pytam was z jaką wolnością koliduje determinizm.

Karły

Jesteśmy karłami, które stoją na barkach gigantów, ale dzięki temu widzimy dalej niż oni.

Będziemy widzieć dalej niz oni tylko pod warunkiem że skierujemy wzrok na horyzont, a nie na samych gigantów po nami.

Czy będę chciał, czy nie, czy będę go czytał, czy nie - będe dzieckiem Kartezjusza, Kanta, Szekspira. . . Wnieśli oni do bagażu kulturowego pewne pojęcia, pewne kategrie w których będę żył, nawet jeśli świadomie odrzucę Kartezjusza - zdefiniuję się właśnie poprzez jego odrzucenie. Żeby zrozumieć świat-kulturę nie muszę czytać Kartezjusza (co najwyżej muszę go czytać żeby zrozumieć jej rozwój). Ale cóż mnie obchodzi drzewo genealogiczne myśli (czy nawet rodziny). Czuje związek z żywymi, martwi, niech zajmie się nimi święty Piotr (oczywiście jestem gotowy na to że moje dzieci będą miały ten sam stosunek do mnie).

Struktura świata, struktura działania

Struktura świata, struktura działania

Obrazy: Niebo gwiaździste nade mną, niebo gwiaździste we mnie.

Naturaliści mieli wiele problemów z ogólnie pojętym życiem, z budową Etyki, z budową filozofii, ich świat w ogóle jakoś mało trzymał się kupy. Ale ucieczką od naturalizmu nie jest żadna filozofia krytyczna, żaden dogmatyzm. . .

Natomiast można zbudować światopogląd niezawierający narzutów krytyczno-dogmatyczny, jednakowoż nie mający również problemów naturalistów (inaczej mówiąc niezawierający narzutów naturalistycznych).

Brzozowski mówił że problemem naturalizmu Marksa było to że zarazem mówił o wartościach jak i utożsamiał wartość z koniecznością. Marks mówił że konieczne prawa natury powodują dążenie do komunizmu a zarazem mówił że komunizm dlatego jest dobry i dlatego wszyscy powinni go budować... Ale to nie jest problem naturalizmu, nie jest to problem braku dogmatyzmu, ale problem Marksa (problem na który przypadkowo natknęli się wszyscy naturaliści). Nawet jeśli prawa historyczne koniecznie prowadzą do A, to A nie jest dobre, żaden naturalista nie musi powiedzieć że jest!

Możemy uznawać wartości jako człowiecze, jednostkowe iluzje (iluzje dobre i pożyteczne; czasem dające szczęście) ale jednak iluzje, niesprowadzalne do świata atomów i elektronów.

Tak samo z Etyką, w światapoglądzie deterministycznym nie da się nikogo karać, i owszem to jest problem, ale tylko dla etyk opartych na Karze i Winie. Jako determinista mogę uznawać się za człowieka etycznego, mogę w tej etyce wychowywać innych. Jeśli będę harcerza karał (np. zabierając mu godzinę 9 godzinnego snu, albo godzinę sjesty...) to nie dlatego że zasłużył na karę, ale dlatego żeby zaczął czynić dobrze - nie karam a wychowuję. Zresztą karanie nie działa, dużo lepiej nagradzać, rozmawiać, zdobywać szacunek.

Empiriokrytyzyzm - "nie ma tam miejsca na nic...", tam jest miejsce na wszystko, tam tylko dotychczasowi piewcy (i wrogowie!) miejsca tam na nic nie widzieli.

To jest wszystko problem uznawania świata za jednowarstwowy. Albo jest to warstwa atomo-elektronów, albo bóg, albo dzieje, albo Duch.... Świat ma dwie płaszczyzny, rzeczywistości fizycznej i emocjonalno-czynowy.
Jeden jest naturalistyczny i owszem nie ma tam Etyki, nie ma tam miejsca na działanie, jest tam tylko konieczność. . . Na drugiej płaszczyźnie nie ma atomów, jest świat-który-postrzegamy, świat etyczny, swiat wartości, świat nieba gwiaździstego we mnie. . . Te płaszczyzny są całkowicie niezależne, wszelkie próby łącznia ich wiażą sie z błędem katergorialnym.

Nie ma żadnej tragedii w tym że da się opisać człwowieka w kategoriach fizycznych. Na płaszczyźnie fizyczności jest to normalne, natomiast do płaszczyzny świata-który-postrzegamy ex definitio to się nie może odnosić.

Całkiem normalnie mogę powidzieć że z naukowego punktu widzenia Człowiek dąży do samozagłady (jeśli dąży - nie interesowało mnie to, dla dyskusji załużmy że rzeczywiście tak jest) nie wynika z tego dla mnie że każdy powinien ma własną rękę, domowymi środkami, ją przyśpieszać! Ba mogę nawet przyjąć że dobre jest to by ludzkość stoczyła tragiczną (ale jakże piękną) walkę z nieuniknioną samozagładą.

1/13/2008

Wyznanie sceptycyzmu

  1. Dla każdego X nie zdziwiłbym się że nie X
  2. Dla każdego X: X nie jest oczywiste

Wyjaśnienie:
  • 1 i 2 nie są oczywiste.
  • Gdyby okazało się że 1 lub 2 są fałszywe to też bym się nie zdziwił.

12/27/2007

Argument teologiczny z teleportacji

Słyszy się czasem krytyki technologii, wypowiedzi wskazujące że technologia umożliwia czynienie zła.

And what with soul? Is it transfered with matter, or lost forever?
Alpha Centauri. Dotyczy teleportera.


Wydaje się że dopuszczająca aborcje technologia niszczy ludzką godność i jest niemiła Bogu.

Mnie z kolei wydaje się że gdyby coś było w istocie nie miłę Bogu toby tego nie było w ogóle (Musiało być tak że Bóg stwierdzał po każdym dniu stworzenia że dzieło jego było dobre. Gdyby mu się nie spodobało zbudował by nowy świat na gruzach starego). Technologia zatem musi byc miła bogu.

Ty zaś, Melkorze, przekonasz sie, że nie można wprowadzić do symfonii żadnego tematu, który by w istocie nie miał swojego źródła we mnie. JRRT Silmarillion.


Może być tak że technologia ma słuzyć za coś ostrzącego człowieczą etykę. Średniowieczny człowiek nie zastanawiał się kiedy zaczyna się człowieczeństwo, ni kiedy się ono kończy. My za sprawą technologii musimy.

Jeśli powstanie teleporter będzie trzeba zastanowić się co stanowi o tożsamości człowieka bowiem kryterium ciągłości czasoprzestrzennej zapewne przestanie wystarczać.

12/06/2007

Demagog a demokrata

Demagog chce wszystkie stany poniżyć do stanu ludu, demokrata, wprost przeciwnie --- chce lud wywyższyć do stanu stanów wyższych

11/28/2007

[DRAFT:] Komputery, świadomośc i niebezpiewczeństwa płynące z czytania filozofii nieanalitycznej.

Motto:
Miałem w dzieciństwie co chciał przeczytać Hegla w oryginale i nawet w końcu przeczytał, tyle że stal się schizofrenikiem.


Pamiętacie jak pisałem o świadomości? Tj. pisałem że świadomość jest najbardziej prymitywną częścią umysłu (inaczej: poasiadającą bardzo moc obliczniową). Teraz okazało się że można do tego wniosku dojść inną drogą. Droga moja, wnoisek thx top Hania.

Obraz


Progam może w komputerze być puszczony bezpośrednio na procesorze, albo na innym programie symulującym procesor (albo cały komputer). Zwykłe programy (z rozszerzeniem .exe*) są pierwszego rodzaju, ale istnieją programy drugiego.

Programy exe są niebezpieczne, tj. jeśli go odpalisz może zrobić bóg-wie-co z twoim komputerem (np. skasować wszystkie dokumenty, czy sformatować dysk, czy zainstalować wirusa do bootsektora) i nie ma zasadniczo żadnej możliwości kontroli tego co ów program robi... Kontroli brakuje nie ze wzgędyu na żydomasoński spisek Billa Gatesa i Szatana, ale ze względów wydajnościowych --- programy kontrolowane byłyby znacznie wolniejsze. Bowiem nad programem musiałby czywać inny program rozumiejący co pierwszy progos robi i uniemożliwiający mu czynienie spustoszeń. Nawet nowoczesne antywirusy raczej skanują pliki programów podczas ładowania do pamięci, a nad wykonaniem nie czuwają (a kto miał antywira wie jak fajnie wpływa na pracę kompa).**

Programy z drugiej kategorii mogą być wykonywane w tzw. piaskownicy, tj. być tak kontrolowane żeby nie nie mogły zaszkodzić komputerowi. W plikach javy nie ma wirusów (bo zasadniczo być nie może). Tak samo aplety są zasadniczo w 100% bezpieczne.

Oczywiście te dwa światy są w pewnym stopniu pomieszane --- tj. nad wykonaniem programów czuwa system operacyjny, który ogranicza mniej (windows) lub bardziej (linux) szkodliwego możliwości działania programów. Tak samo da się napisać szkodliwy program w javie (tak samo szkodliwy aplet).


W umyśle mamy nieświadomą część, która jednak jest bardzo 'mocna' obliczeniowo, powiedzmy że reprezentuje ona wyspecjalizowane obliczeniowo ośrodki mózgu***, oraz taką część która od wszystkiego (a jak coś jest od wszystkiego to jest do niczego ;)) i ta właśnie część jest świadoma (bądź jest świadomością samą w sobie... [to think about]).

Nie da się świadomie tłumaczyć w czasie rzeczywistym jednego języka na drugi, świadomość jest zbyt słaba obliczeniowo żeby rozparsować zdanie 'w locie' i przełożyć je na inny język. Jest też zbyt słaba obliczeniowo żeby, dajmy na to, rozwiązać nieliniowe równanie różniczkowe na przeciętnym kolokwium. Złego matematyka poznaje się właśnie po tym że rygiorystycznie stosuje przekształcenia krok po kroku, prawdziwy matematyk 'ma nosa', 'czuje' równanie i potrafi 'w pamięci' przeskczyć kilkanaście kroków obliczeń.

Niedoświadczony kierowca musi wyszukiwac znaki na drodze i świadomie się do nich stosować, kierowca dośwadczony natomiast stosuje się do nich automatycznie.

Weżmy przykład pisania na klawiaturze --- wszelkie próby świadomego trafiania w klawisze kończą się pisaniem paru słów na minutę, szybciej zaczyna się dopiero kiedy świadomie wybiera się słowa, zdania a litery pojawiają się same na monitorze.

W tych przejawach świadomości uwypukliłem pewien szczegół, który zdaje się być znamienny dla wszystkich przejawów świoadomości: mianowicie to że posługuje się ona logicznymi rozumowaniami, dokładniej posługuje się logiką pierwszego rzędu (czyli Klasycznym rachunkiem zdań i kwantyfikatorów). Nie rozumiem tego jako pozytywny aspekt świadomości, jest to kolejny dowód na jej mizerię --- przecież logika pierwszego rzędu jest uznanwana za bardzo prostą i 'słabą' teorię. Osobiście uważam że świat byłby znacznie lepszy gdyby ludzie byli w stanie świadomie operować logiką wielowartościową (czy logikami wyższych rzędów). W dalszej części będę przyjmował to że świadomość posługuje się tą logiką jako fakt empiryczny****.

KRZ*5 jest teorią bardzo słabą, jest teorią w której nie wiele można wyrazić, czyli istnieją całe dziedziny życia których świadomość nie może pojąć.

Obraz


Wracając do obrazu komputera. Sprytni programiści znaleźli sposób na uzyskanie szybich i bezpiecznych programów. Otóż programy są przed właściwym wykonaniem (odbywającym się już bez kontroli) anaizowowane pod kątem potencjalnej szkodlwości i jeśli nie program nie może zaszkodzić jest wykonywany.

Metoda ta ma jedno ograniczenie: zasadniczo nie można jej zastosować do plików .exe, nie można bowiem nie ma (i chyba być nie może) narzędzi analizujących je na tyle dokładne. Można natomiast analizować kody żródłowe




*lub te wykonywane przez ./
** W Linuksie jest bardzo podobnie, linux jest bezpieczny nie dlatego że jest dobrze napisany (nie tylko dlatego). ale dlatego że ma użytkowników znających się na kompie i dlatego że nikt na niego nie pisze wirusów. Cały system zarządzania dostępem linuksa zda się psu na budę jeśli ktoś odpali program kasujący mu katalog ~.
*** Są ośrodki opdowiadające za języki, za nawigację (taksówkarze maja przerośnięty hipokamp(?)), za matematykę, podejrzewam że za tworzenie też i tak dalej.
**** Jako fizyk z zawodu nie mam, przydodzonej chyba filozofom, odrazy do korzystania ze świadectwa zmysłów (zmysłu wewnętrznego w tym wypadku). Niedowiarkom mogę powiedzieć:
Ślepcem jest ten, do kogo nie dociera blask bijący z rzeczy stworzonych

*5 Klasyczny Rachunek Zdań

11/14/2007

Czym jest filozofia?

Współczesną filozofię widzę jako wędrowanie po dusznych równinach nad którymi królują wielkie góry gdzie powietrze jest ostre i czyste. Współczesnych filozofów widzę jako mieszkańców dolin z pogardą patrzących na szczęśliwych górali pijących chłodną wodę prosto z górskich strumieni.

Mieszkańcy równin dzielą się na frakcji, obozy i fronty spierające się o garście pyłu podnoszone z suchej ziemi. W tych sporach giną nieprzeliczone tysiące, a zwycięscy przez chwilę zapominają że mieszkają na równinie, i przez chwilę potrafią nie spoglądać na masyw gór, wśród których słychać pełny śmiech górali widzących te spory. Cóż im pozostało? Nie chcą o ruinach zapomnieć, wielokrotnie próbowali zejść w doliny i porwać niziołków w wysokie domeny. I choć jeńcy z czasem stawali się bliscy góralom, pięknie odziani z czasem zapominali barbarzyńskie nawyki, to zawsze wracali do swych niskich rodaków, sami nie mogąc już zaznać szczęścia nigdzie

Górale zaprzestali prób ewangelizacji. zerkają tylko czasem na równiny z mieszaniną litości, strachu i pogardy. Niziołkowie są dla nich tylko jednym --- ostrzeżeniem

Czasem jednak niektórzy z nich wchodzą w góry, i ci zostają w nich na zawsze. Możliwe nawet że kiedyś każdy z osobna wejdzie do wysokich krain, lecz nigdy nie wejdą tam wszyscy razem

10/28/2007

Boga nie ma

Przez zdanie "Boga nie ma", wierzący i nie wierzący rozumieją dwie różne rzeczy.

Przyjrzyjmy się zdaniach o korupcji. Za dziesięć lat jakiś polityk może powie: "w polsce korupcji nie ma", mając na myśli: korupcja była, ale jej nie ma. Urzędnik Islandzki może dziś powiedzieć to zdanie, mając na myśli: "korupcja mogła bybyć teraz, ale jej nie ma". Natomiast można też powiedzieć to w sensie: "ale o co chodzi?, w ogóle pomysł brania pieniędzy za czynności administracyjne, mi się we łbie nie mieści".

I nie wierzący mówi "Boga nie ma", w tym ostatnim sensie.

10/25/2007

Intuicja

W intuicji (ogólniej: w poznaniu intuicyjnym) nie chodzi o zdobywanie informacji znikąd. To nie jest (nie może) być tak że ja intuicyjnie wiem że Bóg jest. Raczej intuicja polega na zbieraniu podprogowych informacji, i podprogowemu przetwarzaniu ich. Mogę powiedzieć że nie lubię kaczyńskiego intuicyjnie, bo widziałem jego mowę ciała, słyszałem kilka jego wystąpień. Mogę powiedzieć że od pierwszych zajęć lubiłem Mazura.

Intuicja potrzebuje informacji. Mogę powiedzieć że intuicyjnie wybrałem komputer DELLA, ale tylko gdy wcześniej przejrzę kilka stron o laptopach.

Nie mogę intuicyjnie powiedzieć że Bóg jest, bowiem na świece nie ma takiego faktu, który by jego istnienie potwierdził.

Intuicja nie może też kończyć dyskusji.
--- Skąd to wiesz?
--- Intuicyjnie
Powinno być tak:
--- Dlaczego wybrałeś DELLA
--- Intuicyjnie. Wydaje mi się że jest DELL jest fajny, bo stara się trzymać jakichś standardów, np. drukarki DELLA w większości nie mają swojego języka, a interpretują postscript.

10/24/2007

Zaiste moralna powinność jest poza światem faktów. Żadnemu stanowi świata nie można nadać oceny moralnej.

Utrzymajmy czystość bytu! Nigdy nie powinno się mówić: "powinno być tak", "tak nie powinno być", nie powinno się tak mówić bowiem żadnemu stanowi świata nie można nadać oceny moralnej.

Takie wyrażanie się to klapki na oczach.
--- Zrób to, pomóż jej. --- mówię do harcerza (>18lat) prosząc by pomógł dróżynowej w czymś.
--- Tak nie powinno być. To już dawno powinno być zrobione. Zresztą nie ona powinna to robić.
--- To jej pomóż.
--- To nie my powinnismy to robić.
--- Jednak ma to być zrobione.
--- Tak nie powinno być.
Owszem mogę powiedzieć: Chciałbym by zaszedł stan A, bowiem byłbym szczęśliwszy, to zdanie ma już zupełnie inną optykę. Bo za powinno tak być, często kryje się zupełnie co innego, często jakiś uraz.

Istnienie

-- Czy jest świat?
-- Jest! -- Sokrates

-- Czy jest Świat?
-- Nie ma!
-- A co jest?
-- Idea Dobra -- Platon

-- Czy jest Świat?
-- Nie ma!
-- A co jest?
-- Bóg -- Tomasz

-- Czy jest Świat?
-- Nie ma!
-- A co jest?
-- Ja! -- Fichte

-- Co jest?
-- Noumeny i Podmiot Poznający -- Kant

Trzeba pójść o krok dalej:

-- Czy jest Świat?
-- Nie ma!
-- A co jest?
-- Nic nie ma -- jb
Albo inaczej: predykatu istnienia nie powinno się o niczym orzekać.

Ale dzieje się tak z dwóch powodów.

Na płaszczyźnie noumenalnej (bytów samych w sobie):

Świat zdefiniowany jako wszystko-co-istnieje, istnieje z konieczności. Ale z tego samego wynika że nie warto orzekać ich istnienia, (jesteśmy ekologiczni i nie marnujemy papieru --- i czasu czytelników) orzekając oczywiostość. Napisanie ten noumen istnieje jest tak odkrywcze jak napisanie: ta kupa jest kupą.

Na drugiej płaszczyźnie:

Na drugiej płaszczyźnie obracamy się w naszych pojęciach świata, pojęciach takich jak drzewo, Państwo, Algorytm sortowania o złożoności O(ln(n)). I tutaj na część pytań o istnienie możemy odpowiedzieć, na część nie. Powstają Sojkratejskie paradosky.

"Czy państwo Izrael istniało w 1933 roku?" (Po parafrazie: "Czy struktury państwa Izrael istniały w 1933 roku?" ma ono odpowiedź).

"Czy II Rzeczpospolita istniałą w 1956 roku?" (Rząd był...)

Na tej płaszczyźnie można raczej mówić o procesach, a nie o rzeczach. Kiedy mówimy że wszystko jest procesem znikają paradoksy takie jak "Czy mój komputer po wymianie dysku wciąż będzie tym samym komputerem". Zatem to co istnieje to proces, a my do procesu nie mamy dostępu (mamy dostęp do jego poszczególnych faz).

Etyka

Ciekawe: wyzwolenie z zasad 'moralnych' prowadzi do moralności. Egocentryzm do społeczeństwa: Jeśli chcę coś robić, być jakiś, (bo chce; i jestem gotów zignorować resztę świata by to osiągnąć), to w sposób konieczny wpadam w stan w którym jestem jednostką doskonale społeczną.

Wyjaśnienie: Muszę tego chcieć bo tak, bo nie można chcieć bo tak czegoś głupiego, czy krzywdzącego innych, takich rzeczy zawsze chce się bo coś. Musze być gotów zignorować resztę świata (w szczegolności zasady 'moralne').

PS. Czy nie to mówił stachura?
Tylko człowiek całkowicie samotny, jest doskonale społeczny


PS2. Jedność przeciwieństw

PS3. Powyższe twierdzenia nie mają statusu założenia, a raczej obserwacji empirycznej

Eytka

Kiedy człowiek wyzwoli się z konfliktów wewnętrznych, ze 'sfery przymusu', i zacznie realizować swoje dobrze rozumiane potrzeby, wyzwoli w sobie wielkie konstruktywne siły.

Horney pisała że podążanie za zasadami (nawet zasadami zgodnymi z Ja) dla zasad, jest samo w sobie złe i samo w sobie prowadzi do 'zła', mówi to w kontraście do podążania za tymi zasadami dla siebie.

Po pierwsze: Zasady z konieczności są zinternalizowane (znaczy: z konieczności ich wykonywanie jest pozaświadome), więc nie ciężko znaleźć sensowny model podążania za zasadami dla zasad. Ja bym powiedział że raczej powinno się mówić o podążąniu za złymi zasadami.
Horney podawała przykłady neurotyka domagającego się wiecznych oznak miłości (a nie miłości samej). I tutaj raczej jest zła zasada.

Po drugie: Wole już słowosymbole: jedności wewnętrznej i nagiego patrzenia.

10/17/2007

O co może chodzić w altruizmie

Ludzie myślą że w altruiźmie chodzi o to żeby sobie zrobić kuku, a innemu dobrze, i żeby nam koniecznie nie było dobrze z okazji czynu altruistycznego.

Albo myślą że altruizm różni od egozimu tylko styl, że altruizm jest kwestią stylu. Jeśli będę patrzał na siebie i deptał innych to jestem egoistą, jeśli będę patrzał na siebie i nie deptał --- altruistą.
Przyjaciele nie oto nam szło....
Można pokazać inną wizję altruizmu. Altruizm to szacunek dla tego porządku który powstał w chaotycznym świecie, inaczej (trudniej) altruizm to szacunek dla tego co ma niską entropię, swoista walka z wszechświatem niszczącym wszystko co człowiek próbuje zbudować.

Porządek, struktura, niska entropia mają to do siebie że łatwo jest je utracić. Budynki same niszczeją, organizacje same się rozpadają...
Obraz:
Mieszkał sam w tym rozkładającym się, ślepym gmachu o tysiącu niezamieszkanych mieszkań, który podobnie jak wszystkie inne do niego podobne dzień po dniu stawał się coraz większą entropijną ruiną. Ostatecznie, wszystko w tym budynku połączy się, stanie się bezosobowym i identycznym, zwyczajnym kisielowatym chłamem, wypełniającym każde mieszkanie aż po sufit. A potem ten zaniedbany budynek również zatraci swój kształt, zostanie pogrzebany pod wszechobecnym pyłem.
--- Phillip K. Dick, "Blade Runner," Rozdział II, str 25, Prószyński i S-ka, Warszawa 1999
Niefajne, prawda?

W każdej sytuacji w której możemy zminimalizować wzrost entropii otaczającego nas świata --- powinniśmy tak zrobić.

Przykład:
Na przystanku w ostrych drgawkach zapaści cukrowej wije się cukrzyk, gość śpieszący się na ważne spotkanie (np. o pracę) widzi gościa i rozpoznaje przypadłość, dzwoni po karetkę, daje cukrzykowi słodkiego soku (który ma w plecaku) i czeka na przyjazd karetki. Traci przy tym okazję zdobycia pracy.
Koszty mężczyzny są niewspółmiernie niskie w stosunku do zysku świata. Człowiek jest układem o bardzo niskiej entropii --- i jego śmierć powoduje wielki jej wzrost w świecie.

Wybrałem entropię jako miarę dobrości świata, bowiem jej zachowanie jest bardzo nieciągłe.... Mała zmiana jakiegoś parametru potrafi bardzo zmienić entropię układu (ktróry w tym procesie traci możliwość samodzielnego uratowania się). Czy chodzi o poziom cukru we krwi, czy ranę postrzałową, nikt się sam nie uratuje, ale niskim kosztem ktoś inny może go uratować.

Jeśli ktoś mnie uratuje bo będę miał pierwszy od 8 lat napad astmy, to ja będę miał w dupie, jak mu było przyjemnie z tej okazji, i tak nazwę go altruistą.