2/29/2008

Rytuał

Rytuał jest na pewno bliski aświadomości. Uświadomiony rytuał jest słabszy. Mając świadomość celu rytuału można z nim efektywnie walczyć. Z drugiej strony świadome przeżywanie rytuału, będąc z nim w zgodzie jest lepsze niż jego nieświadome przeżycie.

Oczywiście dotyczy to rytuału będącego jednostko-centrycznym, który nawet jeśli jest rytuałem odbywanym w grupie to ma na celu dobro każdej jednostki (dobro gryupy jest otrzymywane tylko poprzez sumę dobrego oddziaływania na jednostki).

Są też rytuały grupowe - mające na celu dobro grupy (a dobro jednostki otrzymuje się tylko poprzez wzmocnienie gryupy [dobrym miernikiem typu rytuału jest to czy jest on dobry dla jednostek, nawet jeśli odejdą one z grupy]). I w tych świadome ich przeżycie wcale nie daje żadnego zysku...

Przykładem pierwszego mogą być rytuały hacerskie, drugiego wszelkie otrzęsiny. Pierwsze jeśli wzmacniają grupę to wzmacnjają ją poprzez dawanie jakiejś siły członkom, drugie wiążą ją dzięki przejściu przez tą samą traumę.

Wolność

Czy szczęście to wolność do realizacji wartości, czy wolność to wolność od ograniczeń.

Jest też trzeci rodzaj wolności. Jeśli mamy czelność pytać jak ma się wolność i determinizm, to przecież determinizm, w sposób oczywisty nie narusza obu tych rodzajów wolności - determinizm nie uniemożliwia mi realizowania moich wartości, w żaden sposób mnie nie ogranicza (robie co chce. . ., determinizm 'ogranicza' co najwyżej co chce).

Pytam was z jaką wolnością koliduje determinizm.

Karły

Jesteśmy karłami, które stoją na barkach gigantów, ale dzięki temu widzimy dalej niż oni.

Będziemy widzieć dalej niz oni tylko pod warunkiem że skierujemy wzrok na horyzont, a nie na samych gigantów po nami.

Czy będę chciał, czy nie, czy będę go czytał, czy nie - będe dzieckiem Kartezjusza, Kanta, Szekspira. . . Wnieśli oni do bagażu kulturowego pewne pojęcia, pewne kategrie w których będę żył, nawet jeśli świadomie odrzucę Kartezjusza - zdefiniuję się właśnie poprzez jego odrzucenie. Żeby zrozumieć świat-kulturę nie muszę czytać Kartezjusza (co najwyżej muszę go czytać żeby zrozumieć jej rozwój). Ale cóż mnie obchodzi drzewo genealogiczne myśli (czy nawet rodziny). Czuje związek z żywymi, martwi, niech zajmie się nimi święty Piotr (oczywiście jestem gotowy na to że moje dzieci będą miały ten sam stosunek do mnie).

Struktura świata, struktura działania

Struktura świata, struktura działania

Obrazy: Niebo gwiaździste nade mną, niebo gwiaździste we mnie.

Naturaliści mieli wiele problemów z ogólnie pojętym życiem, z budową Etyki, z budową filozofii, ich świat w ogóle jakoś mało trzymał się kupy. Ale ucieczką od naturalizmu nie jest żadna filozofia krytyczna, żaden dogmatyzm. . .

Natomiast można zbudować światopogląd niezawierający narzutów krytyczno-dogmatyczny, jednakowoż nie mający również problemów naturalistów (inaczej mówiąc niezawierający narzutów naturalistycznych).

Brzozowski mówił że problemem naturalizmu Marksa było to że zarazem mówił o wartościach jak i utożsamiał wartość z koniecznością. Marks mówił że konieczne prawa natury powodują dążenie do komunizmu a zarazem mówił że komunizm dlatego jest dobry i dlatego wszyscy powinni go budować... Ale to nie jest problem naturalizmu, nie jest to problem braku dogmatyzmu, ale problem Marksa (problem na który przypadkowo natknęli się wszyscy naturaliści). Nawet jeśli prawa historyczne koniecznie prowadzą do A, to A nie jest dobre, żaden naturalista nie musi powiedzieć że jest!

Możemy uznawać wartości jako człowiecze, jednostkowe iluzje (iluzje dobre i pożyteczne; czasem dające szczęście) ale jednak iluzje, niesprowadzalne do świata atomów i elektronów.

Tak samo z Etyką, w światapoglądzie deterministycznym nie da się nikogo karać, i owszem to jest problem, ale tylko dla etyk opartych na Karze i Winie. Jako determinista mogę uznawać się za człowieka etycznego, mogę w tej etyce wychowywać innych. Jeśli będę harcerza karał (np. zabierając mu godzinę 9 godzinnego snu, albo godzinę sjesty...) to nie dlatego że zasłużył na karę, ale dlatego żeby zaczął czynić dobrze - nie karam a wychowuję. Zresztą karanie nie działa, dużo lepiej nagradzać, rozmawiać, zdobywać szacunek.

Empiriokrytyzyzm - "nie ma tam miejsca na nic...", tam jest miejsce na wszystko, tam tylko dotychczasowi piewcy (i wrogowie!) miejsca tam na nic nie widzieli.

To jest wszystko problem uznawania świata za jednowarstwowy. Albo jest to warstwa atomo-elektronów, albo bóg, albo dzieje, albo Duch.... Świat ma dwie płaszczyzny, rzeczywistości fizycznej i emocjonalno-czynowy.
Jeden jest naturalistyczny i owszem nie ma tam Etyki, nie ma tam miejsca na działanie, jest tam tylko konieczność. . . Na drugiej płaszczyźnie nie ma atomów, jest świat-który-postrzegamy, świat etyczny, swiat wartości, świat nieba gwiaździstego we mnie. . . Te płaszczyzny są całkowicie niezależne, wszelkie próby łącznia ich wiażą sie z błędem katergorialnym.

Nie ma żadnej tragedii w tym że da się opisać człwowieka w kategoriach fizycznych. Na płaszczyźnie fizyczności jest to normalne, natomiast do płaszczyzny świata-który-postrzegamy ex definitio to się nie może odnosić.

Całkiem normalnie mogę powidzieć że z naukowego punktu widzenia Człowiek dąży do samozagłady (jeśli dąży - nie interesowało mnie to, dla dyskusji załużmy że rzeczywiście tak jest) nie wynika z tego dla mnie że każdy powinien ma własną rękę, domowymi środkami, ją przyśpieszać! Ba mogę nawet przyjąć że dobre jest to by ludzkość stoczyła tragiczną (ale jakże piękną) walkę z nieuniknioną samozagładą.