10/18/2008

53. Niech leży!

Widziałem taką scenkę:
Pan średnio na bani wchodzi do autobusu. Ma przy sobie wózek z (jak się domyślam) ciężkim żelastwem i torbę z reprodukcją słynnego obrazu i czymś tam jeszcze. Staje w kącie przeznaczonym dla wózków dla dzieci i inwalidzkich (autobus to był neoplan). No i zaczyna się: wózek upada ten go podnosi prawie sam się przy tym nie wywala wieszając się na poręczy. Poprawia wózek - jedna z nóżek się przekręciła - stawia go. Ten znów upada. Podnosi go. Coś przy nim grzebie schylając się. Autobus hamuje i gość ląduje tyłkiem na reprodukcji. . . Po chwili wózek znów ląduje na ziemi. Ten próbuje go podnieść ale sam ląduje na ziemi. . .
Sytuacja powtarza się.
Byłoby to nawet zabawne gdyby nie dotyczyło człowieka.

Potraktowałem tą scenkę jako bardzo dobrą parabolę pewnego aspektu Życia. Ale zanim zaczniemy jedna uwaga:

Gdyby koleś nie podnosił wózka ale kopnął go w kąt autobusu (albo go tam zawiózł i położył) wszystko byłoby OK - upadło, niech leży!. Efekt byłby ten sam, a zachodu dla niego mniej.

Każdy (Sprawa czystej statystyki. Jeśli problemy mają jakiś rozkład losowy w czasie to są okresy kiedy jest ich więcej i są okresy jest ich mniej.
Czasem jest ich za dużo. miewa takie okresy w życiu - ma za dużo spraw na głowie nie wszystkiego dopilnuje. Nagle coś się psuje jakaś sprawa jest kompletnie zawalana, coś się rozpadło - nie zawsze warto to podnosić. Upadło niech leży! Złe już się stało. Nie trzeba tego naprawiać teraz kiedy i tak za dużo rzeczy jest na głowie, można skoncertować się reszcie rzeczy która się nie rozpadła. Naprawi się jak się skończy kryzys.

Inaczej można skończyć w stanie permanentnego kryzysu - ciągle się coś rozpada, ciągle się marnuje siły na naprawę. . .

9/01/2008

52. Zabawa

Ludzie czasem mówią mi że za nigdy nie wiedzą kiedy żartuje a kiedy mówie poważnie.
Kupiłem sobie niebieski kawałek rzemyka i oplotłem go sobie wokół lewego nadgarstka.
Mam problem z takimi ozdobami - z takimi ograniczeniami - wszak coś każda ozdoba, szczególnie permanentna - niezdejmowalna jest rodzajem więzu. Problem polega na tym że strasznie je gubie/niszcze.

Bawiłem się z psem, pies leżał na łóżku a ja delikatnie waliłem go po łapach a on zębami próbował łapać moje dłonie (chyba taka ludzko-psia wersja gry w łapki :)).

Nagle zęby psa zachaczyły o rzemyk i go przerwały.
Morał: w zabawie łatwo zrzucić ograniczenia.

Śmiejąc się mogę powiedzieć dużo więcej niż na poważnie.

8/19/2008

48. Doskonałość

Dążenie do doskonałości jest dążeniem do samozagłady.

Czym jest doskonałość? Stanem w którym każda zmiana jest zmianą na gorsze.

Nawet dążenie do nieosiągalnej perfekcji (dążenie asymptotyczne) jest destrukcyjne. Z czasem coraz większej ilości pracy towarzyszy coraz mniejszy efekt.

Tam gdzie jedni wolą biec po asymptocie, ja wolę biec po krzywej nieograniczonej, po wykładniku....

Gdzie? W nieskończoność.

8/18/2008

49. Skala

'Po wieki wieków'

Bóg chrześcijański (bóg filozofów w każdym razie) jest dla mnie bardzo chudy - jego wizja przypomina klasztorną celę - mało ozdobników, mała skala. Jest prostszy niż świat który stworzył - definiowany przez wszechmoc, wszechwiedzę...

Jest tak nieskomplikowany że jego istnienie może być niepodległe wierze, a dowiedzione rozumowo. Nie ma faktury.

Całe chrześcijaństwo jest (w warstwie tekstualnej) suche, schematyczne, zimne. Widać że było stworzone niejako na zamówienie, w bardzo krótkim czasie.Zgaduje że stwarzanie mitologii chrześcijańskiej odbywało się w jakoś tak w średniowieczu - wcześniej ze względu na małą ilość wiernych, jak i ich duże rozproszenie wśród pogan, raczej nie było ani takiej potrzeby ani możliwości, a potem całą religię 'zamrożono' w książkach. Chrześcijaństwo nie miało czasu wytworzyć bogatej mitologii.

A jaki mały rozmach ma ta mitologia. . .
'Wieki wieków' czyli więcej niż 10.000 lat. Jadeitowy cesarz poddał się kiedyś 3 200 próbom z których każda trwała 3 miliony lat!

Mrożenie historii

Jeśli teksty religijne są dyktowane przez Boga to oczywiste jest że trzeba je traktować jako coś świętego, doskonałego, co można tylko zepsuć. Dlatego w świecie chrześcijańskim w ogóle nie ma czegoś takiego jak żywy zmienny przekaz ustny - legendy nie mogą żyć, ewoluuować, zmieniać się, muszą zostać spisane i zaklęte w kamień.

W średniowieczu możliwe że opowiadano bajki o Rycerzach, czy Księciach (choć pewnie raczej o Piekarzach, czy chłopach), dziś też opowiada się bajki z tego okresu. Nie ma bajek (albo jest ich mało) o politykach, księgowych i tak dalej. Bajki oddaliły się od życia (albo inaczej: życie oddaliło się od bajek które zaklęto w kamień).




3/05/2008

Czy można odrzucić filozofa na podstawie jego biografii.

Wielu uznaje że nie. Że liczą się tylko Słowa, i że Słowa są (po zaistnieniu) są samistne i oddzielne od pisarza.

I once had a Tai Chi instructor who explained the difference
between Chinese and Western medicine thus: “Western
medicine is based on corpses, things that you discover by
cutting up dead bodies and pulling them apart. Chinese
medicine is based on living flesh, things observed from vital,
moving humans.”

The explanation, like all good propaganda, is stirring and
stilted, and not particularly accurate, and gummy as the hook
from a top-40 song, sticky in your mind in the sleep-deprived
noontime when the world takes on a hallucinatory hypperreal
clarity. Like now as I sit here in my underwear on the roof of a
sanatorium in the back woods off Route 128, far enough from
the perpetual construction of Boston that it’s merely a cloud of
dust like a herd of distant buffalo charging the plains. Like now
as I sit here with a pencil up my nose, thinking about
homebrew lobotomies and wouldn’t it be nice if I gave myself
one.

Deep breath.

The difference between Chinese medicine and Western
medicine is the dissection versus the observation of the thing in
motion. The difference between reading a story and studying a
story is the difference between living the story and killing the
story and looking at its guts.

School! We sat in English class and we dissected the stories
that I’d escaped into, laid open their abdomens and tagged their
organs, covered their genitals with polite sterile drapes,
recorded dutiful notes en masse that told us what the story was
about, but never what the story was. Stories are propaganda,
virii that slide past your critical immune system and insert
themselves directly into your emotions. Kill them and cut them
open and they’re as naked as a nightclub in daylight.

The theme. The first step in dissecting a story is euthanizing it:
“What is the theme of this story?"

Let me kill my story before I start it, so that I can dissect it and
understand it. The theme of this story is: “Would you rather be
smart or happy?”
-- Cory Doctorov "Eastern Standard Tribe" z http://craphound.com/est/ BTW: Jest świetny!



Po pierwsze ten cytat wskazuje różnicę między czytaniem ksiażki a egzegezą (hermeneutyką? - dalej nie wiem co to słowo znaczy) tekstu. Ale to jest oczywiste i widoczne, a dżentelmeni nie rozmawiają o oczywistościach.

Moje myśli poszły innym torem - życie książki jest jakoś powiązane z życiem autora, a w każdym razie powinny być. Ja staram się nie budować barier pomiędzy mną a tekstem, staram się żeby tekst który piszę był zgodny z tym co myślę o świecie (a z innych powodów staram się żeby to co myślę o świecie było zgodne z tym jak w nim działam). Staram się żeby życie zawarte w książce było moim życiem. W ten sposób wiem o czym piszę oraz uznaję że piszę rzeczy, które raczej zmienią świat na lepsze, bo uznaje że jaki-bym-nie-był to wystaję ponad przeciętną (i to nie tyle w sensie jakichś możliwości, ale sposobów myślenia). Jeśli ktoś będzie czytać moją biografię i okaże się że jednak jestem życiową dupą zdyskwalifikuje to moją filozofię.

A co z filozofami których książki są od ich życia odseparowane? Nie wiedzą o czym piszą.

2/29/2008

Rytuał

Rytuał jest na pewno bliski aświadomości. Uświadomiony rytuał jest słabszy. Mając świadomość celu rytuału można z nim efektywnie walczyć. Z drugiej strony świadome przeżywanie rytuału, będąc z nim w zgodzie jest lepsze niż jego nieświadome przeżycie.

Oczywiście dotyczy to rytuału będącego jednostko-centrycznym, który nawet jeśli jest rytuałem odbywanym w grupie to ma na celu dobro każdej jednostki (dobro gryupy jest otrzymywane tylko poprzez sumę dobrego oddziaływania na jednostki).

Są też rytuały grupowe - mające na celu dobro grupy (a dobro jednostki otrzymuje się tylko poprzez wzmocnienie gryupy [dobrym miernikiem typu rytuału jest to czy jest on dobry dla jednostek, nawet jeśli odejdą one z grupy]). I w tych świadome ich przeżycie wcale nie daje żadnego zysku...

Przykładem pierwszego mogą być rytuały hacerskie, drugiego wszelkie otrzęsiny. Pierwsze jeśli wzmacniają grupę to wzmacnjają ją poprzez dawanie jakiejś siły członkom, drugie wiążą ją dzięki przejściu przez tą samą traumę.

Wolność

Czy szczęście to wolność do realizacji wartości, czy wolność to wolność od ograniczeń.

Jest też trzeci rodzaj wolności. Jeśli mamy czelność pytać jak ma się wolność i determinizm, to przecież determinizm, w sposób oczywisty nie narusza obu tych rodzajów wolności - determinizm nie uniemożliwia mi realizowania moich wartości, w żaden sposób mnie nie ogranicza (robie co chce. . ., determinizm 'ogranicza' co najwyżej co chce).

Pytam was z jaką wolnością koliduje determinizm.

Karły

Jesteśmy karłami, które stoją na barkach gigantów, ale dzięki temu widzimy dalej niż oni.

Będziemy widzieć dalej niz oni tylko pod warunkiem że skierujemy wzrok na horyzont, a nie na samych gigantów po nami.

Czy będę chciał, czy nie, czy będę go czytał, czy nie - będe dzieckiem Kartezjusza, Kanta, Szekspira. . . Wnieśli oni do bagażu kulturowego pewne pojęcia, pewne kategrie w których będę żył, nawet jeśli świadomie odrzucę Kartezjusza - zdefiniuję się właśnie poprzez jego odrzucenie. Żeby zrozumieć świat-kulturę nie muszę czytać Kartezjusza (co najwyżej muszę go czytać żeby zrozumieć jej rozwój). Ale cóż mnie obchodzi drzewo genealogiczne myśli (czy nawet rodziny). Czuje związek z żywymi, martwi, niech zajmie się nimi święty Piotr (oczywiście jestem gotowy na to że moje dzieci będą miały ten sam stosunek do mnie).

Struktura świata, struktura działania

Struktura świata, struktura działania

Obrazy: Niebo gwiaździste nade mną, niebo gwiaździste we mnie.

Naturaliści mieli wiele problemów z ogólnie pojętym życiem, z budową Etyki, z budową filozofii, ich świat w ogóle jakoś mało trzymał się kupy. Ale ucieczką od naturalizmu nie jest żadna filozofia krytyczna, żaden dogmatyzm. . .

Natomiast można zbudować światopogląd niezawierający narzutów krytyczno-dogmatyczny, jednakowoż nie mający również problemów naturalistów (inaczej mówiąc niezawierający narzutów naturalistycznych).

Brzozowski mówił że problemem naturalizmu Marksa było to że zarazem mówił o wartościach jak i utożsamiał wartość z koniecznością. Marks mówił że konieczne prawa natury powodują dążenie do komunizmu a zarazem mówił że komunizm dlatego jest dobry i dlatego wszyscy powinni go budować... Ale to nie jest problem naturalizmu, nie jest to problem braku dogmatyzmu, ale problem Marksa (problem na który przypadkowo natknęli się wszyscy naturaliści). Nawet jeśli prawa historyczne koniecznie prowadzą do A, to A nie jest dobre, żaden naturalista nie musi powiedzieć że jest!

Możemy uznawać wartości jako człowiecze, jednostkowe iluzje (iluzje dobre i pożyteczne; czasem dające szczęście) ale jednak iluzje, niesprowadzalne do świata atomów i elektronów.

Tak samo z Etyką, w światapoglądzie deterministycznym nie da się nikogo karać, i owszem to jest problem, ale tylko dla etyk opartych na Karze i Winie. Jako determinista mogę uznawać się za człowieka etycznego, mogę w tej etyce wychowywać innych. Jeśli będę harcerza karał (np. zabierając mu godzinę 9 godzinnego snu, albo godzinę sjesty...) to nie dlatego że zasłużył na karę, ale dlatego żeby zaczął czynić dobrze - nie karam a wychowuję. Zresztą karanie nie działa, dużo lepiej nagradzać, rozmawiać, zdobywać szacunek.

Empiriokrytyzyzm - "nie ma tam miejsca na nic...", tam jest miejsce na wszystko, tam tylko dotychczasowi piewcy (i wrogowie!) miejsca tam na nic nie widzieli.

To jest wszystko problem uznawania świata za jednowarstwowy. Albo jest to warstwa atomo-elektronów, albo bóg, albo dzieje, albo Duch.... Świat ma dwie płaszczyzny, rzeczywistości fizycznej i emocjonalno-czynowy.
Jeden jest naturalistyczny i owszem nie ma tam Etyki, nie ma tam miejsca na działanie, jest tam tylko konieczność. . . Na drugiej płaszczyźnie nie ma atomów, jest świat-który-postrzegamy, świat etyczny, swiat wartości, świat nieba gwiaździstego we mnie. . . Te płaszczyzny są całkowicie niezależne, wszelkie próby łącznia ich wiażą sie z błędem katergorialnym.

Nie ma żadnej tragedii w tym że da się opisać człwowieka w kategoriach fizycznych. Na płaszczyźnie fizyczności jest to normalne, natomiast do płaszczyzny świata-który-postrzegamy ex definitio to się nie może odnosić.

Całkiem normalnie mogę powidzieć że z naukowego punktu widzenia Człowiek dąży do samozagłady (jeśli dąży - nie interesowało mnie to, dla dyskusji załużmy że rzeczywiście tak jest) nie wynika z tego dla mnie że każdy powinien ma własną rękę, domowymi środkami, ją przyśpieszać! Ba mogę nawet przyjąć że dobre jest to by ludzkość stoczyła tragiczną (ale jakże piękną) walkę z nieuniknioną samozagładą.

1/13/2008

Wyznanie sceptycyzmu

  1. Dla każdego X nie zdziwiłbym się że nie X
  2. Dla każdego X: X nie jest oczywiste

Wyjaśnienie:
  • 1 i 2 nie są oczywiste.
  • Gdyby okazało się że 1 lub 2 są fałszywe to też bym się nie zdziwił.